Oliwa była uprzejma powiedzieć, że to najlepsza sałatka jaką ostatnimi czasy konsumowała. Dziecko grzeczne, kulturalne, prawdomówne. Zaufajcie dziecku. Biegnijcie do warzywniaka po kalafiora!
Powiedzmy to wprost: moje relacje z kalafiorem są dość skomplikowane. Bywa, że jesteśmy pogniewani, bywa i tak, że patrzymy na siebie nie tylko zalotnie, ale i pożądliwie. Na ten przykład kiedy myślę o kuchni indyjskiej, kalafior widzę tam zwłaszcza. Albo piekarnik. Kalafiora też tam widzę, i też wymownie się oblizuję.
W lodówce niewiele poza światłem. Siedzi ta bidulina prawie samotna, a że serce miękkie mam od maleńkości, to biorę i kombinuję. Jest kalafior, jest samotna cukinia, w szafce zaś resztki brązowej soczewicy. No to może sałatka? Jak pomyślałem, tak i uczyniłem.
Rzecz to banalnie prosta. Na dobrą sprawę najbardziej czasochłonnym elementem tej sałatki jest ugotowanie soczewicy. Z całą resztą uporałem się w mniej niż 10 minut. Efekt? Poza westchnieniami córki ukochanej serdeczna prośba, o zrobienie jej raz jeszcze (sałatki, nie córki!). Najlepiej już jutro. Szanowne Państwo też chciałoby westchnąć z rozkoszy? Proszę zatem bardzo:
Kalafiorowe westchnienie rozkoszy
___________________________________________
Składniki
- 1 kalafior
- 1 szklanka brązowej soczewicy
- 1 cukinia
- 1 szklanka suszonej żurawiny
- 1 szklanka migdałów
- 1 pęczek natki pietruszki
Na sos:
- 4 łyżki oliwy
- 4 łyżki syropu klonowego
- 1 ząbek czosnku
- 1 płaska łyżeczka czarnego pieprzu
- 1 czubata łyżeczka soli
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- sok wyciśnięty z jednej cytryny
- sok wyciśnięty z jednej niewielkiej pomarańczy
Przygotowanie
-
Zacznijmy od soczewicy. W niewielkim rondelku zagotujmy 3 szklanki wody, dodajmy odrobinę soli i szklankę brązowej soczewicy. Niech pyrka to sobie na niewielkim ogniu nie dłużej niż 25 minut. Ugotowaną soczewicę odcedzamy, przelewamy zimną wodą i odstawiamy na bok.
-
Pora na głównego bohatera dzisiejszego spotkania. Surowy kalafior dzielimy na spore kawałki i trzemy na tarce. I tyle!
-
W ulubionej misce ląduje ugotowana soczewica oraz stary kalafior. Dla towarzystwa i koloru zetrzyjmy jeszcze jedną cukinię. Dodajmy szklankę żurawiny, uprażone na suchej patelni i posiekane migdały oraz natkę pietruszki.
-
I to już prawie koniec. Prawie, bo do rozkosznego westchnienia brakuje nam już tylko obłędnie pysznego sosu. Oliwę, syrop klonowy, sok z cytryny i pomarańczy połączmy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem oraz przyprawami: solą, pieprzem i cynamonem. Tak przyrządzony dressing zapraszamy do miski z kalafiorem i całą zacną kompanią. Dokładnie mieszamy, wzdychamy, kosztujemy. No i znowu wzdychamy.
-
I tyle, i smacznego bardzo!
Wujek Dobra Rada
Proszę nawet nie myśleć o tym, żeby żurawinę zastąpić rodzynkami. Tak, wiem, też się z tym spotykam: „Nie masz żurawiny? Nie ma problemu, dodaj rodzynki”. A taki – panie raczą wybaczyć – chuj! Nie masz żurawiny? To rusz dupsko i idź do sklepu, a rodzynek mi nie dodawaj, bo westchnienia przy tej sałatce nie będzie żadnego. Ot, co!
ekstra zdjęcie! przepiękna miseczka – można wiedzieć, gdzie taką można zdobyć?
A dziękuję pięknie! A miseczka drogą zakupu nabyta o tu właśnie: https://www.whittard.co.uk/tableware
Serdeczności!
już tam nie ma, pewnie wszystko wykupione – co mnie w ogóle nie dziwi, piękna kolorystyka!
Bardzo smaczna, przy czym mnie smakowała najbardziej dzień po zrobieniu, chyba wszystko wtedy leiej przegryzlo się ?
No i kiedy będzie kolejny przepis? Albo może wpis? Czy może to już koniec? Nie, no nie bylo tak fajnie….
Pozdrawiamy i czekamy na wpisy. Mamy nadzieję, że nic złego się nie przytrafiło.