Przyjdzie taki dzień, że drogą zakupu nabędę tagine (tadżin), czyli urody cudnej gliniane naczynie będące kulinarnym symbolem Maroka. Dzięki swojemu charakterystycznemu kształtowi (duża podstawka na której układa się składniki plus stożkowa pokrywka) zapewnia znakomite warunki gotowania. Tagine to jednak nie tylko naczynie, ale również nazwa wybornego berberyjskiego dania. Pyszna wiadomość jest taka, że do jego przygotowania można użyć także solidnego garnka z grubym dnem. Gar takowy posiadam, słabość do kuchni Maghrebu również. No to zapraszam w jakże apetyczną podróż!
Tagine znany jest od dawna, albo nawet jeszcze dłużej. Wzmianki o tym daniu znajdziemy nawet w „Księdze tysiąca i jednej nocy” pochodzącej z X wieku. Jak doskonale wiadomo Ali Baba, Sindbad i piękna Szeherezada uwielbiali kalafior, marchew, bakłażany, ciecierzycę i suszone morele. Tak się szczęśliwie składa, że wszystko to mam i ja. Skoro mam, to będzie gotowane. No ale najpierw pieczone, rzecz oczywista!
Kombinacji i wersji tagine jest doprawdy wiele. Inaczej przyrządza się go w Maroku, zupełnie inaczej w Tunezji. Najważniejsze są jednak aromatyczne przyprawy. Kumin, imbir, kolendra, harissa, cynamon, to fundament. Zawsze dodaję również odrobinę syropu klonowego, cytrynową skórkę, czosnek, natkę pietruszki, kurkumę i suszone morele. Kuchnia wypełnia się wówczas najcudowniejszymi aromatami. Oddycham jakby szybciej i z podniecenia rumienię się niczym nastolatek. Ach, ech i uff! Ten tagine naprawdę potrafi zawrócić w głowie…
Tagine z pieczonymi warzywami i morelami
Czas przygotowania: 1 godzina
____________________________________
Składniki
- 1 kalafior
- 2 bataty
- 2 marchewki
- 2 bakłażany
- 200g suszonych moreli
- 2 puszki krojonych pomidorów
- 2 puszki ciecierzycy
- 2 czerwone cebule
- 4 ząbki czosnku
- 2 łyżki syropu klonowego
- 1 łyżka harissy
- 2 łyżeczki mielonego kuminu
- 2 łyżeczki mielonej kolendry
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 łyżeczka kurkumy
- świeży imbir (kawałek wielkości kciuka)
- pęczek natki pietruszki
- dorodna cytryna
- oliwa, sól
Przygotowanie
-
Zacznijmy od pieczenia. Na dobry początek zaprośmy marchewki i bataty pokrojone w słusznych rozmiarów kawałki. Sól, oliwa, odrobina kuminu i hop do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni.
-
Po kwadransie wyciągamy blaszkę i dorzucamy pokrojone bakłażany. W razie potrzeby dolewamy odrobinę oliwy, dokładnie mieszamy (tym razem już nie dłońmi, a łyżką, bo gorące przecież!) i znowu wkładamy do piekarnika.
-
10 minut później do marchewek, batatów i bakłażanów zaprośmy jeszcze kalafior podzielony na różyczki. Ponownie wszystko mieszamy i ponownie wkładamy do piekarnika na ostatnie już 10 minut.
-
W tak zwanym międzyczasie możemy zająć się całą resztą. W ulubionym garnku o grubym dnie rozgrzejmy 3 łyżki oliwy i dodajmy pokrojone w sporą kostkę 2 czerwone cebule. Po 10 minutach do garnka dorzucamy co następuje: drobno posiekany czosnek, imbir, skórkę otartą z jednej cytryny, dwie łyżki syropu klonowego i połowę (czyli 100g) suszonych moreli pokrojonych w paski.
-
Mieszamy, mieszamy i po dwóch minutach dodajemy wszystkie przyprawy, znaczy: harissę, kumin, kolendrę, cynamon i kurkumę. Całość przesmażamy nie dłużej niż minutę po czym dodajemy pomidory, ciecierzycę i odrobinę soli. Na garnek pokrywka, pod garnkiem zaś najmniejszy ogień.
-
Po 30 minutach zdejmujemy pokrywkę, zachwycamy się aromatami i dodajemy upieczone warzywa. Całość dokładnie mieszamy i gotujemy jeszcze przez kolejny kwadrans.
-
Teraz już tylko pozostałe morele, natka pietruszki i sok wyciśnięty z cytryny.
-
Tagine podajemy z ulubionym białym pieczywem lub, jak u mnie na załączonym obrazku, z kuskusem z suszoną miętą i cytrynową skórką.
-
I tyle, i smacznego bardzo!
Wujek Dobra Rada
Dwa słowa o pieczeniu. Marchew i bataty są twardszymi warzywami niż bakłażany i kalafior. Zwyczajowo zatem nie zapraszam do pieca wszystkich w tym samym czasie. Kolejka znaczy się obowiązuje! Lubię jak warzywa zachowują swoją jędrność i chrupkość. Nie lubię jak zbyt długo pieczony bakłażan staje się rozlazłą papką z odchodzącą skórką. Cierpliwie zatem dokładam kolejne warzywa, mieszam i piekę w podanej tu kolejności. Wiem, że ten niby wysiłek naprawdę się opłaci.
Jeśli Szanowne Państwo nie wykonało jeszcze wyśnionej harissy, można ją zastąpić płatkami chili. Oczywiście to nie to samo, ale ostrość w garnku pojawić musi się obowiązkowo!
Brzmi ciekawie, a zaproponujesz kiedys coś z kuchni koreańskiej bądź chińskiej? Uważam, że ta piewrsza to najlepsza kuchnia świata, idealnie zbilansowana i ma tez sporo pikantnyvh propozycji. No a chińszczyzna taka prawdziwa rodem np z Sichuanu to wspaniala sprawa.
Tak, będzie i Korea, będą i Chiny 🙂 Blog młodziutki, dopiero miesiąc stuknął, także o wyrozumiałość i cierpliwość upraszam. Serdeczności!
Pięknie i cudnie będę bacznie śledzić!
Jeny zapomnialam napisac, ze uwielbiam gochujang i no szukam weganskiego zastosowania dla tego cuda?
I proszę nie odbierz mojego pytania jako narzekania. Mieszkałam pewien czas w Chinach i jestem ciekawa po prostu czy można z ichniej kuchni coś wegańskiego wyczarować☺