Weganin też człowiek i czasami musi się napić. Wiadomo: nie tylko piwo, wino, rum, żołądkowa gorzka czy też inna Soplica. Jesienny wieczór, książka, szklaneczka z domowym likierem kawowym, no i dzióbek. Jak jest dzióbek, to znaczy, że jest pysznie.
Dziś krótko, bo co tu człowiek będzie się rozpisywał o zdrowotności alkoholu. Rzecz powszechnie znana, obadana, naukowo potwierdzona. Najważniejsze to trzymać fason. To po pierwsze primo. Po drugie primo: pić tylko to, co się lubi. No i kosztować wyłącznie w towarzystwie zacnych ludzi. Nawet i najlepszy trunek nie uratuje przecież spotkania z kołtunem. Takie są fakty.
Propozycja na dziś jest banalnie prosta. Skoro prosta, to i musowo, że pyszna. Kilka zaledwie składników i już możemy delektować się najpyszniejszym domowym trunkiem. Zaczynamy?
Wegański Baileys
_____________________________
Składniki
- 2 puszki mleka kokosowego
- pół szklanki brązowego cukru
- 3 łyżki syropu klonowego
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 1/2 szklanki mocnej kawy
- 1 szklanka przyzwoitej whisky
Przygotowanie
-
W garnuszku o grubym dnie podgrzewamy mleko kokosowe. Kiedy doprowadzimy je do wrzenia dodajemy cukier, syrop klonowy i ekstrakt waniliowy. Całość delikatnie mieszamy i gotujemy na najmniejszym ogniu przez 10 minut.
-
Lekko zgęstniałe już mleko ściągamy z ognia i dodajemy uprzednio przygotowaną kawę. (Nie żadne tam kawopodobne rozpuszczane granulki, tylko mocną, prawdziwą kawę!)
-
Po lekkim przestudzeniu dodajmy szklankę whisky i całość dokładnie wymieszajmy.
-
Tak przygotowany likier przelewamy do butelki i schładzamy w lodówce.
-
Pijemy ze smakiem i obowiązkowym dzióbkiem.
-
I tyle, i na zdrowie bardzo!
Wujek Dobra Rada
Z proporcji, które podałem powyżej uzyskamy likier nieco mocniejszy od tych dostępnych w sklepie. Jeśli ktoś preferuje delikatniejszy – proszę dodać nieco mniej whisky. Ktoś inny zaś ma smaka na słodszy likier? Nic prostszego! Więcej cukru i już konsument będzie zadowolony.
Dobra whisky i dobra kawa = dobry likier. Kiepska whisky i kiepska kawa = kiepski likier. Niby to takie oczywiste, ale w tym wypadku warto to podkreślić szczególnie mocno.
Ile to może stać? Pozdrawiam, J
Pewnie długo (ten sklepowy ma przecież dwuletni okres przydatności do spożycia). Piszę pewnie, bo u mnie zniknął doprawdy szybko. Ważne tylko, żeby przechowywać go w lodówce. Na zdrowie!